środa, 15 stycznia 2014

5. "This is love for the beats. Steal it in the streets... "

.....Blondynka podeszła do Ross'a i oboje wyszli na ulicę.....


- Ładnie wyglądasz... - powiedział do Lucy.

- Ymm... dzięki - uśmiechnęła się do niego. - To gdzie jedziemy ? - zapytała.
- Nie wiem... Może ty masz jakiś pomysł ? 
- Może pojeździmy gdzieś po okolicy ?
- Spoko.
Lucy ruszyła z miejsca, lecz po chwili się zatrzymała, widząc chłopaka stojącego w miejscu.
- Ross.... - zawołała go. - Ej... Ross.... Halo.... Co jest ? - dziewczyna machała mu ręką przed oczami.
- Co ? Ymm... sorka, zamyśliłem się... - odparł po "ocknięciu".
- Aż tak ?
- No czasem tak mam... nie wiem czemu... - stwierdził. - Strasznie tu gorąco...
- Jest prawie 25 stopni, to nie dużo....Czy wszystko w porządku ?
- Tak jasne... Jedźmy..
- Ok - powiedziała lekko zdezorientowana dziewczyna.
Jeździli na deskach dobrą godzinę. Jak zwykle Ross wygłupiał się i popisywał, co czasem rozśmieszało blondynkę. 
- Mam pytanie...
- Jakie ?
- Mogę zdjąć koszulkę ? - zapytał szeroko się uśmiechając.
- Nie musisz mnie o takie rzeczy pytać, rób co chcesz... - puściła mu oczko
- Ale boje się, że zemdlejesz...
- Mhmm... Jak coś to mnie łap... - zaśmiała się
- Nie ma sprawy.... - po tych słowach chłopak zdjął koszulkę i włożył do spodni. (link na samym dole) Lucy się zarumieniła co wywołało u niego jeszcze większy uśmiech.
- Widzę, że moja klata ci się podoba.. - poruszał dwa razy brwiami.
- Co ? Niee... Może... Ale tylko trochę - Lucy oderwała od niego wzrok.
- Haha... Mówiłem.
- Ale łapać mnie nie musiałeś - powiedziała stając na desce. 
- Może teraz na plaże ? - zapytał diabelsko się uśmiechając.
- Ok. Ale pod jednym warunkiem.... Nie wrzucisz mnie do wody.
- Jeszcze to przemyśle.. Ej, czy ty przefarbowałaś włosy ? - zapytał przyglądając się jej.
- Co ? Skąd ci to do głowy przyszło ?
- Bo są strasznie jasne...
- To przez słońce....Za bardzo mi dogrzało.
Jechali jakieś 10 min. robiąc różne triki na desce. Ross postanowił zrobić przyjaciółce zdjęcie, ale tak żeby się o tym nie dowiedziała.
W końcu dojechali na plażę, zostawili deski i buty pod jakimś drzewem, po czym poszli nad brzeg oceanu. Robiło się późno, więc mogli pooglądać zachodzące za horyzont słońce. Byli sami. Świetnie się bawili chlapiąc się wodą i biegając po całej plaży. Wyglądali na kochającą się i szczęśliwą parę, lecz nie byli razem..
- Ale tu ładnie. - zachwycała się dziewczyna, siadając na piasku.
- No... I tak... romantycznie.. - dosiadł się do niej.
- Dokładnie
Ross coraz bliżej się do niej przysuwał, a ona nawet tego nie zauważała, ponieważ była za bardzo wpatrzona w zachodzące słońce
- Lucy ?
- Tak ?
- Nie wiem czy ci to mówiłem, a jak już to zrobiłem, to powiem jeszcze raz...
- Co masz na myśli ?
- Nigdy nie widziałem ładniejszej dziewczyny od ciebie. 
- Dziękuję Rossy, jesteś kochany.
Chłopak przybliżył się do niej jeszcze bardziej. Przez kilka sekund wpatrywał się na przemian w jej oczy i usta. Ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Blondynka czuła jego oddech na swojej skórze i słyszała przyspieszone bicie serca przyjaciela. Czuła także zapach jego perfum. Zapach, przy którym nie umiała się skupić i myśleć. Już prawie mieli się pocałować, gdy nagle zadzwonił telefon Luśki. Chłopak ze zrezygnowaniem opadł na piasek, a dziewczyna odebrała telefon.

*- Halo ?
- Cześć Lucy... muszę ci coś powiedzieć...
- Serio ? Co jest tak ważnego, że musiałaś mi o tym teraz powiedzieć ? - zapytała spoglądając na leżącego blondyna.
- Coś ci przerwałam ? 
- Tak jakby...
- Przepraszam, ale twój brat urządził domówkę, a ja nie mogę wejść do środka, bo się zamknęli.... Wiesz co się może stać, prawda ?
- O Ku*wa !!!! - Ross się na nią dziwnie popatrzył.
- No właśnie... przychodź jak najszybciej..
- Zaraz będę.. *

- Co się stało ? - zapytał podnosząc się z piasku.
- Zabije tego gnojka.... 
- Kogo ?
- Mojego pojeb*nego braciszka...
- Powiedz mi co się stało..
- Johny zorganizował domówkę....
- Co w tym złego ?
- To, że mój dom długo nie postoi...- ruszyła w stronę domu, zabierając przy okazji deskę. - Idziesz ze mną ?
- Pewnie, nie chce żeby ci się coś stało, jakbyś się z pijanymi użerała.
- Dzięki...
Do willi dziewczyny dojechali w 15 min. Lucy otworzyła drzwi swoimi kluczami i zaprosiła chłopaka do środka. Powędrowała do jadalni, gdzie bawiła się większość ludzi, stanęła na stole, głośno zagwizdała i oznajmiła, że impreza skończona.
- Ej młoda, co ty robisz ? - zapytał Johny ledwo podnosząc się z krzesła.
- Ratuje cię przed alkoholizmem i dom przed spaleniem.
- Nie zapomniałaś tamtej akcji ?
- Nie i jeszcze długo będę to pamiętać.... A teraz śmigaj do góry... No już... wstawaj.. - blondynka pomogła mu się podnieść i zaprowadziła go do łóżka. W tym samym czasie Ross razem z Nicol wypraszali innych za drzwi.
- Dziękuję wam, jesteście kochani... - przytuliła się do swojej przyjaciółki, po czym usiadła na kanapie.
- A ja to co ? - zapytał blondyn.
- Nie zasłużyłeś... - uśmiechnęła się zadziornie. Chłopak udał obrażonego. Zarzucił grzywką, założył ręce i podszedł do drzwi. - No dobra, chodź tu... - podeszła i mocno się do niego przytuliła.
- Może dokończymy ? - wyszeptał jej do ucha.
- Nie tym razem. - odpowiedziała.
Nicol tylko westchnęła i powiedziała słodkie "oooooo...".
- No właśnie, wy się jeszcze nie znacie.... 
- Jestem Ross, miło mi.
- A ja Nicol
- No więc się już znacie... Napijecie się czegoś ? - spytała
- Ja już muszę lecieć.... Siostra ma randkę i pomagam się jej ubrać.
- A ty ? Pepsi ? Sprite ? Kawa ? Herbata ? - skierowała do chłopaka.
- Jeśli to nie będzie problem, to napije się Pepsi.
- Spoko, zaraz wracam... - Lucy poszła do kuchni, a Nic podeszła do Ross'a
- Pasujecie do siebie...
- Naprawdę ?
- Jest wpatrzona w ciebie, jak w obrazek. A ona ci się podoba ?
- Nawet nie wiesz jak bardzo...
- To zacznij działać... - mrugnęła do niego. - Ja lecę, paa..
- Cześć..
Nicol wyszła i skierowała się do swojego domu. W tym samym czasie do blondyna dołączyła Lucy i podała mu napój.
- Dzięki.
- Nie ma za co. A co ci mówiła Nicol ?
- Mi ? Nic. 
- Kłamiesz.
- Nie.
- Kłamiesz.
- Nie.
- Kłam... - nie dokończyła, ponieważ chłopak położył jej palec na ustach i zaczął się przybliżać. Dziewczyna poczyniła to samo, lecz długo to nie trwało, gdyż wystrzeliły korki i w domu zrobiło się ciemno.....






Link do filmiku.....  http://www.youtube.com/watch?v=owflykBauOA
Uwielbiam go..... <3

Kochani... bardzo Was przepraszam za długą nieobecność, ale sami wiecie głównym problemem jest szkoła. Zbliża się koniec semestru i trzeba było trochę ocen poprawić. Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba. Piszcie w komentarzach kiedy macie ferie i czy gdzieś jedziecie. Mi zaczynają się 3 lutego, nie licząc weekendu i jadę do cioci do Anglii. Pozdrawiam cieplutko.... :3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ <3

Piosenka z tytułu...    http://www.youtube.com/watch?v=9I9Ar6upx34







środa, 8 stycznia 2014

4. "Dreaming about the things that we could be... "

Lucy obudziła się przez szczekanie psa, który za wszelką cenę chciał wyjść na pole. Wstała i powędrowała długimi schodami na parter, po czym wypuściła sunię. Ponownie wróciła do swojego pokoju i opadła na łóżko. Nie leżała długo, gdyż zauważyła godzinę 11:00 na zegarku. Udała się do szafy i wyciągnęła z niej to :
Odświeżyła się i ubrała w łazience. Przypomniała sobie, że wczoraj miała przyjść do niej Nicol, a jej nie było w domu. Wzięła kluczyki od samochodu taty i pojechała do swojej przyjaciółki... 
Podbiegła pod drzwi wejściowe i zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili otworzyła je brunetka.
- Cześć kochana... Strasznie Cię przepraszam - przytuliły się na powitanie.
- Ale za co ?
- No miałaś przyjść, a mnie nie było w domu i...
- Nie mogłam przyjść, pojechałam z kotem do weterynarza... Nie dostałaś sms-a ?
- Yyyy... jakby to powiedzieć... Nie do końca. - odparła zakłopotana
- To znaczy ?
- Mam telefon w aucie, które jest jakieś 4 km. stąd 
- To jak ty wróciłaś ?
- Długa historia...
- To wejdź, opowiesz mi.
- A pojedziemy najpierw po samochód ?
- Jasne... 
Dziewczyny wsiadły do Land Rovera i pojechały za miasto. Podróż nie trwała zbyt długo.
- Najpierw zobaczmy czy jest w całości. - zaproponowała brunetka wychodząc i zamykając drzwi.
- Może aż tak źle nie będzie...
- Miejmy taką nadzieję... Ale mamy problem...
- Jaki ?
- Drzwi są zatrzaśnięte...
- Mam zapasowe kluczyki - uśmiechnęła się, a Nicol odetchnęła z ulgą.
Lucy po otworzeniu Chevroleta chwyciła telefon... Zobaczyła w nim 2 wiadomości, z czego jedna była od Nicki, a druga od nieznanego numeru, który dzwonił do niej jeszcze 6 razy.
- Teraz odczytałam twoją wiadomość.. a ta od kogo... ?

****  Mam nadzieję, że podałaś mi dobry numer... Jak będziesz miała czas to zadzwoń.
Słodkich snów...   :**   Ross  ****

- Ooo... jaki słodziak - uśmiechnęła się brunetka, która zajrzała Luśce do telefonu.
- Ej... gdzie się patrzysz ? 
- A co to za Ross ? - poruszała znacząco brwiami
- Opowiem Ci potem... Na razie muszę zadzwonić...
Dziewczyna wykręciła numer, po chwili słyszała już sygnały..

* - No cześć piękna..

- No cześć.. chciałeś żebym zadzwoniła, więc...
- Czy nasze jeżdżenie na deskach jest nadal aktualne ?
- Ymmm... raczej tak.
- To o której i gdzie ?
- U mnie, o 15, pasuje ?
- Oczywiście
- No to do zobaczenia...
- Papa.. *

- Nie będziesz zła jak wyjdę po południu, a my się nie spotkamy ?

- Pewnie, że nie, mamy caaałe wakacje..
- Dziękuję... jesteś kochana. To co, wracamy ?
- Tak i powiedz mi co to za chłopak ?
- Nie dasz mi spokoju ? - brunetka pokiwała przecząco głową. - To powiem Ci jak już dojedziemy...
- Ok
Dziewczyny wsiadły do osobnych aut i ruszyły w kierunku domu blondynki. Lucy odstawiła samochód ojca do garażu, a Nicol na podjeździe. 


** Wcześniej u Ross'a **


Blondyn obudził się o 10. Zszedł do kuchni napić się soku, lecz w spokoju to się nie odbyło. Ellington i Rocky gonili się po całym domu, robiąc dużo hałasu.

- Moglibyście przestać - krzyczała Rydel.
- Sorki siostra, ale nie.. Ell zabrał mi telefon. - odpowiedział Rocky
- Jak dzieci.. naprawdę - stwierdziła Delly dosiadając się do Riker'a, który oglądał coś w TV.
Ross podbiegł do Ratliff'a i zabrał mu iPhon'a.
- Ej.. Co ty robisz ? - zapytał zezłoszczony szatyn.
- Riker łap... - blondyn rzucił komórką do brata. Po czym pobiegł na górę, uciekając przed starszym bratem. Przy okazji ubrał się i trochę ogarnął. Nagle usłyszał, że ktoś do niego dzwoni, była to Lucy...

* - No cześć piękna..

- No cześć.. chciałeś żebym zadzwoniła, więc...
- Czy nasze jeżdżenie na deskach jest nadal aktualne ?
- Ymmm... raczej tak.
- To o której i gdzie ?
- U mnie, o 15, pasuje ?
- Oczywiście
- No to do zobaczenia...
- Papa.. *

Ross miał jeszcze kupę czasu, więc postanowił zejść na dół i sprawdzić czy reszta się uspokoiła.... Niestety nie... Było jeszcze gorzej. Chłopcy biegali wokół basenu w bokserkach, nucąc coś pod nosem, a Rydel leżała na leżaku, nie mogąc powstrzymać śmiechu.

- Banda świrusów. - powiedział sam do siebie, patrząc na nich. - Może do nich dołączę ? - uśmiechnął się i tak samo jak oni rozebrał się do bokserek, po czym skoczył na główkę do basenu. Reszta zrobiła to samo, Blondyn długo się tym nie nacieszył, gdyż musiał się wysuszyć i ubrać, a za niedługo miał iść do Luśki.

**** U Lucy ****


- No to opowiadaj... - powiedziała Nicol, po powrocie blondynki

- Co chcesz wiedzieć ? - zapytała siadając obok niej.
- Najlepiej wszystko.
- Nazywa się Ross Lynch, podwiózł mnie wczoraj do domu, potem spacerowaliśmy i umówiliśmy się dzisiaj na jazdę, na deskorolce. - brunetka odpowiedziała jej miną -.-
- Krócej się nie dało ? - zapytała sarkastycznie
- Nie - uśmiechnęła się - Oj.. no nie złość się, zaraz muszę iść, a jakbym zaczęła Ci wszystko szczegółowo opowiadać, to noc, by nas zastała.
- Czekaj... jak on się nazywał ?
- Ross ?
- Nazwisko...
- Lynch ?
- OMG !!! Czy ty wiesz kto to jest ? - nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Zaraz wracam... 

- Cześć, gotowa ? - zapytał blondyn opierając się o futrynę.

- Ymm.. Tak, jasne, tylko pójdę po deskę.
- Spoko. - mrugnął do niej.
Blondynka pobiegła na górę, o mało się nie zabijając.

- Nicki, ja już muszę lecieć... Jak chcesz to możesz zostać... Johny jest u siebie...

- Spoko... poradzimy sobie - puściła jej oczko - Miłej jazdy - uśmiechnęła się i poruszyła znacząco brwiami.
- Zboczeniec... - posłała jej całusa.
Blondynka podeszła do Ross'a i oboje wyszli na ulicę.


Mam nadzieję, że rozdzialik będzie się Wam podobał. Według mnie wyszedł średni, bo opiera się głównie na dialogach. Ale opinię zostawiam Wam... :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ <3
Piosenka z tytułu...
http://www.youtube.com/watch?v=hT_nvWreIhg

niedziela, 5 stycznia 2014

3."I’ll never be alone, be alone. Cause you are in my soul.. "

- Ok - chłopak wykonał polecenie dziewczyny, po czym obydwoje wsiedli do samochodu...



- To gdzie mieszkasz ?

- Gordon Avenue 5 - Jechali do domu blondynki w zupełnej ciszy. - Proponuje patrzeć na drogę, nie na mnie - zaśmiała się widząc jak chłopak od dłuższego czasu wpatruje się w nią. W końcu dojechali pod dom, a raczej willę dziewczyny.

- No to jesteśmy...

- Mhmm... Dzięki, nie wiem jak mam Ci się odwdzięczyć...
- Spacer ?
- Spoko, ale teraz ?
- Czemu nie..
- To ja pójdę po Cookie i zaraz wracam... - Lucy pobiegła pod drzwi i otworzyła je... Weszła do dużego salonu i zawołała pieska... Po chwili przyszedł do niej mały szczeniak... 
- No cześć słodziaku... - zwróciła się do zwierzątka i pogłaskała ją po pyszczku, po czym ruszyły w stronę wyjścia. 
- A to jest moja mała Cookie... - wskazała na psa, który chował się za jej nogami
- Ale śliczna... Czy to Golden Retriever ? - pochylił się nad  nią i dał jej rękę do powąchania
- Tak, to co idziemy ?
- Jasne...
Chodzili tak po okolicy dość długo, deszcz przestał padać, Cookie łaziła im pomiędzy nogami, a oni dogadywali się ze sobą coraz lepiej... Okazało się, że mają dużo wspólnych pasji i zainteresowań. Tematy do rozmów im się nie kończyły, lecz robiło się coraz później...
- Wiesz co, chyba musimy już wracać...
- No niestety... - Ross spojrzał na zegarek w telefonie - Jest 11, no ładnie, ładnie.. - dodał po czym złapał Lucy za rękę - Spotkamy się jeszcze ?
- Możliwe, w końcu obiecałeś mi, że pojeździmy na desce..
- No tak, faktycznie... To co robisz jutro ?
- Wydaje mi się, że nic ciekawego...
- To fajnie... Ale mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę...
- Jaką ?
- Dasz mi całusa na pożegnanie ? 
- Wiesz co.... - dziewczyna zbliżyła się do ust blondyna - ...nie licz na to... - uśmiechnęła się triumfalnie.
- To chociaż w policzek... - niebieskooka pokiwała przecząco głową - No trudno, to do jutra... - powiedział zrezygnowany i udał obrażonego 
- Ale ty jesteś upierdliwy... - stwierdziła i podeszła do Ross'a, cmokając go w policzek - Pasuje ?
- Jak najbardziej...
- Cieszę się... To papa... - po tych słowach ruszyła w stronę domu...
- Lucy ?
- Tak ?
- Do jutra... - uśmiechnął się pokazując białe ząbki
- Do jutra... - przesłała mu całusa
Dziewczyna razem z psem udała się do willi, a Ross wsiadł do auta i pojechał do domu...



*** Dom Lynch'ów ***

Ross dojechał do domu w niecałe 20 min. Gdy przekroczył próg od razu "napadło" na niego rodzeństwo z pytaniami. *Gdzie byłeś ? Czemu tak późno wracasz ? Czemu jesteś taki mokry ? Czy byłeś z dziewczyną ? etc.*  Miał tego dość, pobiegł do swojego pokoju i "zaszył" się w nim.
- No i co teraz ? - zapytał Riker 
- Trzeba z nim porozmawiać... coś ukrywa... - stwierdziła Rydel
- No dobra, to ja pójdę, a wy idźcie już spać - powiedział najstarszy. 
Reszta rodzeństwa także udała się do pokoi, a Riker poszedł do Ross'a. Bez problemu otworzył drzwi, gdyż nie były zamknięte. Ujrzał go siedzącego na łóżku z telefonem w ręku.
- Co jest młody ?
- Nic, a co ma być ?
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć, wyżalić się ?
- Jesteście nieznośni...
- To tyle ?
- Nie... Spotkałem dziewczynę ... - nagle posmutniał
- Hahaha... Wiedziałem... ale zazwyczaj jak spotkasz dziewczynę to się cieszysz...
- No tak, teraz też się ciesze, ale podała mi zły numer telefonu..
- Bo ?
- Bo nie odbiera...
- A może po prostu go zgubiła, albo się pomyliła przy wpisywaniu... ?
-Wątpię....Zaraz, zaraz - wykonał gest tzw, "facepalm" - przecież zatrzasnęły jej się rzeczy w samochodzie... 
- Mówiłem :)... co ? zacznij od początku, bo ja już nic nie ogarniam... - Ross wyjaśnił mu wszystko po kolei, ze wszystkimi szczegółami... oprócz ostatniego... nie chciał żeby bracia go dręczyli tym całusem w policzek...
- Czyli jutro się spotykacie ?
- Chyba tak ...
- Chyba ?
- Nie wiem czy będzie chciała iść...
- A zgodziła się ?
- Tak
- To nie masz się o co martwić... - najstarszy poczochrał bratu włosy - A teraz idź spać, bo jest strasznie późno... Dobranoc
- Dobranoc, dzięki... za rozmowę...
- Spoko  - Riker wyszedł z pokoju i udał się do łazienki, w celu "ogarnięcia się'', tak samo zrobił Ross..


*** W tym samym czasie u Lucy ***

Blondynka po dotarciu do domu, poszła do kuchni i nasypała psu jedzenie... Po wyjściu z kuchni natrafiła na swojego brata.. 
- Siema... - przywitał ją Johny
- No siema
- Gdzie byłaś ?
- A co Cię to obchodzi ?
- Tak się tylko pytam...
- To się nie pytaj, bo i tak Ci nie powiem... - wytknęła mu język
- Myślałem, że mamy być dla siebie mili...
- Hahaha... zapomnij
- Spoko..... Cioto
- Debil...
- Idiotka... - nagle podszedł do nas pies i zaczął szczekać...
- Dzięki Cookie... - dziewczyna jeszcze raz wytknęła bratu język i poszła w stronę swojej sypialni... Poklepała ręką po nodze, dając znak zwierzęciu żeby poszło za nią... Lucy dotarła na miejsce i ruszyła w stronę łazienki. Po odświeżeniu się weszła do łóżka i podniosła kołdrę... wtedy wskoczyła do niej Cookie.... W końcu razem usnęły...



No i kolejny rozdział za nami, nie należy on do najciekawszych, lecz mam nadzieje, że Wam się spodoba... Piszcie komentarze, to bardzo motywuje... 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ <3


piątek, 3 stycznia 2014

2. " Holidays, so beautiful. Take me to a place called paradise...

...Nagle zauważyła jak spod maski zaczął wylatywać biały dym, a auto powoli się zatrzymywało..... 


Blondynka wysiadła z pojazdu i zajrzała pod maskę. Okazało się, że przegrzała silnik, a w baku nie było już paliwa.
- No zaje**ście !!! - krzyknęła sarkastycznie dziewczyna. Usiadła na pobliskiej ławce, a łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Nagle poczuła na sobie krople deszczu i poszła do auta, w celu zamknięcia dachu. Była tak zła, że trzasnęła drzwiami, a wszystkie jej rzeczy zatrzasnęły się w środku. Lucy zaczęła szarpać za klamkę, lecz za bardzo jej to nie pomogło. Z powrotem wróciła na ławeczkę. Po chwili zatrzymał się przy niej samochód. Dziewczyna odwróciła się, by sprawdzić kto to. Był to dość dobrze zbudowany, wysoki blondyn. Podszedł do dziewczyny i usiadł obok niej.
- Cześć, coś się stało ? - spytał z wyczuwalną troską w głosie
- Nie - skłamała
- To czemu płaczesz ? 
- Nie płacze... - uśmiechnęła się sztucznie
- Przecież widzę...
- No dobra... Dziś było zakończenie roku szkolnego, żeby to uczcić postanowiłam pojeździć po okolicy. Okazało się, że mam pusty bak, przegrzałam silnik, zatrzasnęłam wszystkie rzeczy w środku, a teraz jestem cała mokra. Mam się cieszyć ? - z jej policzków znów zaczęły spływać słone łzy.
- W dobrej sytuacji to ty nie jesteś, ale nie martw się są też dobre strony.. 
- Niby jakie ?
- Takie, że spotkałaś mnie... - mrugnął do dziewczyny
- Yey... powinnam zacząć skakać z radości... - powiedziała do niego sarkastycznie
- Nie zawsze spotyka się kogoś takiego jak ja - dodał biorąc zamach głową, by poprawić grzywkę - Jestem Ross Lynch, a ty ?
- Lucy Blake - uśmiechnęła się, lecz nagle posmutniała, gdy coś sobie przypomniała...
- Co się stało ? Powiedziałem coś nie tak ?
- Nie, tylko przypomniało mi się, że zostawiłam Cookie samą w domu...
- A kto to Cookie ?
- Mój piesek
- Ooo.. jak słodko... szczeniak ? - uśmiechnął się do Lucy, odgarniając kosmyk jej włosów za ucho
- Mhm... 
- Jesteś śliczna, wiesz ? - powiedział diabelsko się uśmiechając - Dałabyś mi swój numer ? - dodał podając jej swój telefon. Dziewczyna wpisała do niego numer i oddała chłopcu komórkę.
- No dobra fajnie się gadało, ale muszę już iść... - blondynka wstała z ławki, popatrzyła na auto, a następnie skierowała się w stronę domu.
- Chcesz iść sama, o takiej godzinie, w taki deszcz ?
- Już i tak jestem cała mokra
- Mogę Cię podwieźć jeśli chcesz
- Nie dzięki... poradzę sobie
- No nie daj się prosić - po tych słowach złapał Luśkę za rękę i pociągnął w stronę auta
- No dobra pojadę z Tobą, ale mnie puść
- Ok - chłopak wykonał polecenie dziewczyny, po czym obydwoje wsiedli do samochodu




No i mamy kolejny rozdział... Mam nadzieje, że wam się spodoba.. ;) Wiem... jest krótki, lecz kolejne postaram się pisać dłuższe :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ <3

Jeszcze piosenka z tytułu...

http://www.youtube.com/watch?v=SuXZRCyAGvA

środa, 1 stycznia 2014

1. " So wake me up when it's all over... "

( 27 czerwca, rano )
Lucy wstała o 7.  Pomimo wczesnej pory  wstała z łóżka. Podreptała do szafy, po czym wyciągnęła strój galowy. Była to biała bluzka z krótkim rękawem, czarny, cienki krawat i tego samego koloru obcisła, krótka spódniczka i wysokie szpilki...
Udała się z ubraniem do łazienki. Umyła śnieżnobiałe ząbki, przeczesała proste blond włosy i zrobiła sobie lekki makijaż... 
Po " ogarnięciu się " zeszła długimi schodami do kuchni w celu zrobienia czegoś do jedzenia. Postanowiła spożyć kanapki z żółtym serem i kakao ^.^ Miała jeszcze chwilę czasu do przyjazdu szkolnego autobusu, więc stwierdziła, że posłucha sobie muzyki na iPhonie. Wolny czas zleciał bardzo szybko. Blondynka zorientowała się, że właśnie spod przystanku odjechał wyczekiwany autobus. Była zła na samą siebie. Postanowiła pojechać swoim autem. Dziewczyna chwyciła kluczyki i wybiegła z domu. Wsiadła do czarnego, sportowego cabrioleta. ( Chevrolet Camaro )
Jechała, dość szybko, nie chciała się spóźnić, gdyż ostatnio już sobie nagrabiła u wychowawczyni. Dojechała do szkoły. Ku jej zdziwieniu było dużo miejsca do zaparkowania. Długo się nie zastanawiała i zostawiła auto niedaleko dużego budynku. Po drodze spotkała swoją przyjaciółkę Nicol. Powędrowały razem do liceum. Po apelu wyszły ledwo mogąc przepchać się przez drzwi, które zapchane były uczniami.
- Nicole ?
- Tak ?
- Jedziesz ze mną ?
- Nie, mama po mnie przyjechała
- Ok, to wpadnij do mnie o 20
- Spoczko
Dziewczyny przytuliły się na pożegnanie i udały się w przeciwne strony. Na niebie zaczęły zbierać się deszczowe chmury. Blondynka wsiadła do samochodu. Chcąc uczcić koniec roku szkolnego postanowiła pojeździć po okolicy. Nie zauważyła, że bardzo oddaliła się od domu. Nagle zauważyła jak spod maski zaczął wylatywać biały dym, a auto powoli się zatrzymywało.....



Hej... :)
Mam nadzieje, że rozdział się wam spodobał i zostawicie po sobie ślad w postaci komentarza...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :*
Piosenka z tytułu...    http://www.youtube.com/watch?v=IcrbM1l_BoI


Siemka !!

Hej wszystkim ! :*
Postanowiłam napisać opowiadanie o moim ulubionym zespole R5 :) Będą oni bohaterami  mojej historyjki... Liczę na to, że blog będzie miał wiele odsłon, czytelników i komentarzy :D Pierwszy rozdział pojawi się niebawem...^.^
Pozdrawiam :***