- To gdzie mieszkasz ?
- Gordon Avenue 5 - Jechali do domu blondynki w zupełnej ciszy. - Proponuje patrzeć na drogę, nie na mnie - zaśmiała się widząc jak chłopak od dłuższego czasu wpatruje się w nią. W końcu dojechali pod dom, a raczej willę dziewczyny.
- No to jesteśmy...
- Mhmm... Dzięki, nie wiem jak mam Ci się odwdzięczyć...
- Spacer ?
- Spoko, ale teraz ?
- Czemu nie..
- To ja pójdę po Cookie i zaraz wracam... - Lucy pobiegła pod drzwi i otworzyła je... Weszła do dużego salonu i zawołała pieska... Po chwili przyszedł do niej mały szczeniak...
- No cześć słodziaku... - zwróciła się do zwierzątka i pogłaskała ją po pyszczku, po czym ruszyły w stronę wyjścia.
- A to jest moja mała Cookie... - wskazała na psa, który chował się za jej nogami
- Ale śliczna... Czy to Golden Retriever ? - pochylił się nad nią i dał jej rękę do powąchania
- Tak, to co idziemy ?
- Jasne...
Chodzili tak po okolicy dość długo, deszcz przestał padać, Cookie łaziła im pomiędzy nogami, a oni dogadywali się ze sobą coraz lepiej... Okazało się, że mają dużo wspólnych pasji i zainteresowań. Tematy do rozmów im się nie kończyły, lecz robiło się coraz później...
- Wiesz co, chyba musimy już wracać...
- No niestety... - Ross spojrzał na zegarek w telefonie - Jest 11, no ładnie, ładnie.. - dodał po czym złapał Lucy za rękę - Spotkamy się jeszcze ?
- Możliwe, w końcu obiecałeś mi, że pojeździmy na desce..
- No tak, faktycznie... To co robisz jutro ?
- Wydaje mi się, że nic ciekawego...
- To fajnie... Ale mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę...
- Jaką ?
- Dasz mi całusa na pożegnanie ?
- Wiesz co.... - dziewczyna zbliżyła się do ust blondyna - ...nie licz na to... - uśmiechnęła się triumfalnie.
- To chociaż w policzek... - niebieskooka pokiwała przecząco głową - No trudno, to do jutra... - powiedział zrezygnowany i udał obrażonego
- Ale ty jesteś upierdliwy... - stwierdziła i podeszła do Ross'a, cmokając go w policzek - Pasuje ?
- Jak najbardziej...
- Cieszę się... To papa... - po tych słowach ruszyła w stronę domu...
- Lucy ?
- Tak ?
- Do jutra... - uśmiechnął się pokazując białe ząbki
- Do jutra... - przesłała mu całusa
Dziewczyna razem z psem udała się do willi, a Ross wsiadł do auta i pojechał do domu...
*** Dom Lynch'ów ***
Ross dojechał do domu w niecałe 20 min. Gdy przekroczył próg od razu "napadło" na niego rodzeństwo z pytaniami. *Gdzie byłeś ? Czemu tak późno wracasz ? Czemu jesteś taki mokry ? Czy byłeś z dziewczyną ? etc.* Miał tego dość, pobiegł do swojego pokoju i "zaszył" się w nim.
- No i co teraz ? - zapytał Riker
- Trzeba z nim porozmawiać... coś ukrywa... - stwierdziła Rydel
- No dobra, to ja pójdę, a wy idźcie już spać - powiedział najstarszy.
Reszta rodzeństwa także udała się do pokoi, a Riker poszedł do Ross'a. Bez problemu otworzył drzwi, gdyż nie były zamknięte. Ujrzał go siedzącego na łóżku z telefonem w ręku.
- Co jest młody ?
- Nic, a co ma być ?
- Nie chcesz mi czegoś powiedzieć, wyżalić się ?
- Jesteście nieznośni...
- To tyle ?
- Nie... Spotkałem dziewczynę ... - nagle posmutniał
- Hahaha... Wiedziałem... ale zazwyczaj jak spotkasz dziewczynę to się cieszysz...
- No tak, teraz też się ciesze, ale podała mi zły numer telefonu..
- Bo ?
- Bo nie odbiera...
- A może po prostu go zgubiła, albo się pomyliła przy wpisywaniu... ?
-Wątpię....Zaraz, zaraz - wykonał gest tzw, "facepalm" - przecież zatrzasnęły jej się rzeczy w samochodzie...
- Mówiłem :)... co ? zacznij od początku, bo ja już nic nie ogarniam... - Ross wyjaśnił mu wszystko po kolei, ze wszystkimi szczegółami... oprócz ostatniego... nie chciał żeby bracia go dręczyli tym całusem w policzek...
- Czyli jutro się spotykacie ?
- Chyba tak ...
- Chyba ?
- Nie wiem czy będzie chciała iść...
- A zgodziła się ?
- Tak
- To nie masz się o co martwić... - najstarszy poczochrał bratu włosy - A teraz idź spać, bo jest strasznie późno... Dobranoc
- Dobranoc, dzięki... za rozmowę...
- Spoko - Riker wyszedł z pokoju i udał się do łazienki, w celu "ogarnięcia się'', tak samo zrobił Ross..
*** W tym samym czasie u Lucy ***
Blondynka po dotarciu do domu, poszła do kuchni i nasypała psu jedzenie... Po wyjściu z kuchni natrafiła na swojego brata..
- Siema... - przywitał ją Johny
- No siema
- Gdzie byłaś ?
- A co Cię to obchodzi ?
- Tak się tylko pytam...
- To się nie pytaj, bo i tak Ci nie powiem... - wytknęła mu język
- Myślałem, że mamy być dla siebie mili...
- Hahaha... zapomnij
- Spoko..... Cioto
- Debil...
- Idiotka... - nagle podszedł do nas pies i zaczął szczekać...
- Dzięki Cookie... - dziewczyna jeszcze raz wytknęła bratu język i poszła w stronę swojej sypialni... Poklepała ręką po nodze, dając znak zwierzęciu żeby poszło za nią... Lucy dotarła na miejsce i ruszyła w stronę łazienki. Po odświeżeniu się weszła do łóżka i podniosła kołdrę... wtedy wskoczyła do niej Cookie.... W końcu razem usnęły...
No i kolejny rozdział za nami, nie należy on do najciekawszych, lecz mam nadzieje, że Wam się spodoba... Piszcie komentarze, to bardzo motywuje...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ <3
Piosenka z tytułu... http://www.youtube.com/watch?v=K-aC73qcAmo
Świetny rozdział. Bardzo mi się podoba :) Ciekawe jak to się dalej wszystko rozwinie... ;)
OdpowiedzUsuńI taka przesłodka ta sunia :3
Czekam na następny.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ---> http://two-faces-one-heart.blogspot.com
Ooooo..rozdzial bardzo mi sie podobał...i oni mają być razem bo ja nieee...to cię znajde
OdpowiedzUsuńRewelacyjny rozdział ! Podoba mi się. :) Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy. ^^ Jestem tu pierwszy raz i coś czuję, że będę tu często bywać. naprawdę wspaniale piszesz. Z niecierpliwością czekam na next. :D
OdpowiedzUsuńJak znajdziesz czas to zapraszam do mnie : http://here-comes-forever-r5-story.blogspot.com/ :D :D